piątek, 4 marca 2011

Teizm i ateizm

W Polsce stwierdzenie "nie wierzę w Boga" zwykle rozumie się jako "nie jestem katolikiem". Wiele osób słyszących tego typu słowa z ust innej osoby traktuje to jako atak. Wynika to pewnie z faktu, że Kościół Rzymsko-katolicki to religia dominująca w Polsce, więc deklaracja niewiary stawia osobę jako przeciwnika katolicyzmu. Ludzi, którzy mają inne poglądy religijne uważa się za gorszych. Traktuje się ich jako przeciwników katolicyzmu. Podobnie jest z ateizmem. Nie jest to religia, ale z perspektywy osoby wierzącej jest to jakiegoś rodzaju pogląd religijny. Ostatnio myślałem dużo na ten temat. Jako osoba wywodząca się z rodziny katolickiej, religia towarzyszyła mi właściwie od urodzenia. Dzięki temu wiem, jak myślą osoby urodzone w religijnej rodzinie. Wyznawcy każdej z religii oczywiście uważają, że wyznają jedynie prawdziwą religię.
Ateiści nie są złem wcielonym. Nie wyznają kultu odwróconego dekalogu.
Nie jestem przeciwnikiem katolicyzmu. Nie jestem przeciwnikiem chrześcijaństwa, judaizmu, islamu, buddyzmu. Nie mam nic do wiary (w cokolwiek). Przyszło mi żyć w kraju, w którym religijność towarzyszy od urodzenia do śmierci. Nie mam z tym problemu - jako ateista wezmę pewnie ślub kościelny, a jak będzie to niezbędne pójdę do spowiedzi, wezmę komunię, itp. Nie przeszkadza mi to. Gdybym żył w kraju, w którym panuje islam, zrobiłbym podobnie. Hipokryzja? Nie jestem ateistą po to, żeby zwracać na siebie uwagę lub żeby obrażać czyjeś religie. To nosi się w sobie.
Osoby wierzące na pewno chcą dzielić się z innymi radosną nowiną jaką jest wiara. Niejednokrotnie zadziwiają mnie oni podejściem do osób, które nie podzielają ich poglądów religijnych. Mówi się "Uwierz". Rozumiem, że chcą oni, aby osoba niewierząca w końcu uwierzyła w to, co oni sami wierzą, bo uważają to za słuszne. Jednak to chyba tak nie działa, jak im się wydaje. Wiary podobnie jak niewiary nie da się zaprogramować, to wewnętrzne przekonanie.